Na spacerze z dziećmi znalazłam zadeptaną salamandrę. Ludzie nauczeni wyszukiwać powodów zguby wśród znaków wciąż zabijają te stworzenia przekonani, że zwiastują one pożary. Z dziećmi pracowaliśmy właśnie nad projektem szkolnym – „Własne muzeum historii naturalnej”. Zachwyceni pięknem płaza postanawiamy umieścić jego ciałko w ekspozycji. Pozostało oczyścić je z resztek wnętrzności. Dzieci otoczyły stworzonko i przyjrzały mu się uważnie. Nagle jedno z nich zawołało:
- Zaczekaj, tam są małe! W jej brzuchu.
- Co? To niemożliwe. – odpowiedziałam.
- Są! Zostawmy ją, może one nie zauważą, że mama nie żyje.
- Nie zauważą?
- Albo je po prostu uratujmy. – poprosiły.
- Co? Nie da się ich uratować. – odpowiedziałam.
Ale dzieci już zdecydowały. Pobiegły po skrzynkę, wyłożyły ją folią. Zbiornik wypełniły wodą i różnościami z pobliskiego rowu. Salamandry są jajożyworodne. Dzieci zdążyły włożyć do swojego inkubatora larwy zamknięte jeszcze w jajeczkach. Widziałam jak po kilku tygodniach przeobraziły się i wyszły ze zbiornika.
Kto może je ocalić?
poliptyk fi 8 cm
papier czerpany:siano, linoryt
biota: ciało zabitej salamandry znalezione na spacerze z dziećmi
2021
więcej o pracy w serii rozmów z Tomaszem Biłką OP na temat wystawy RAÐLJÓST w Galerii Zielonej 13, odcinek 12: www.youtube.com/watch?v=SAf1lbHakws
fot. Marcin Jończyk